Im więcej gram w Five Tribes tym bardziej mi się ta gra podoba. Tym razem nawet bardzo mi się spodobało bo wygrałem, a wcale się tak bardzo nie starałem, ha!
Five Tribes to taki trochę worker placement, a ja nie jestem w takie gry zbyt dobry – zawsze za dużo możliwości jest dla mnie i przeważnie wybieram źle. W Five Tribes decyzji do podjęcia jest jeszcze więcej niż zwykle, a zaczynamy się gotować już w fazie licytacji kolejności: zapłacić więcej i zacząć jako pierwszy czy może zapłacić mniej i zobaczyć co się stanie? Tym razem postanowiłem nie przepłacać w licytacjach o miejsce. Do tego chciałem zbierać żółte chłopki (bo kto ma więcej żółtych na koniec ten dostaje dodatkowe punkty) oraz jak zwykle walczyć o karty produktów (bo kto ma ich dużo ten dużo dostaje punktów).
Błażej miał jakiś plan (wielbłądy, kupowanie Dżinów i koszenie punktów na niebieskich chłopkach????) ale w końcówce coś mu nie wyszło, stracił dużo na braku kart produktów. Kaśka poszła w karty produktów, trochę niebieskich chłopków, parę dżinów ale to też nie dało wyniku bo nie miała obsadzonych lokacji swoimi wielbłądami. Ania jak zwykle: po cichutku, wszystkiego po trochę – niestety dla niej nie dało to pożądanego efektu. Byłem bardzo zaskoczony ale moja dziwna taktyka dała nieoczekiwane zwycięstwo!
Takie zakończenie bardzo zmieniło moje podejście do tej gry od ostatniego razu gdy Błażej analizował milion możliwości przez 20 minut na turę – to była męczarnia. Tym razem było szybko i przyjemnie (Ania z Błażejem zagrali w “międzyczasie” kilka partii i nabrali doświadczenia).
Gra wygląda super, uwielbiam takie kolory.Do tego mega wykonanie i fajny temat (chociaż klimatu to w tej grze mało)
Przypuszczam, że im więcej się w to gra tym szybciej można ogarnąć. Mocne 8/10. Błażeju, kup dodatek 😉