Great Western Trail Nowa Zelandia

“Znasz zasady? Znam”. Jak Blażej powiedział, że zna to zgodziliśmy się zagrać. Zapomniał tylko powiedzieć, że rozkładanie gry zajmie 1.5-godziny. No ale udało się nawet dograć do końca:

Wyniki:

  1. Błażej – 113
  2. Kaśka – 73
  3. Ania – 65
  4. Borys – 58

Nowa Zelandia to trzecia gra w serii i myślałem, że będzie bardzo inna od pierwszej części (w którą nawet 2 razy zagraliśmy), a okazało się że jednak są bardzo podobne. Jest bardziej skomplikowana i dodaje sporo nowych opcji (a dużo opcji + alkohol to niedobra mieszanka), jakieś dziwne decki, zestawy decków, statki, strzyżenie, ptaszki…No jest tego sporo teraz.

W tej odsłonie nie wozimy krów do Kansas tylko owce do Wellington. Oprócz wysyłki mamy też możliwość strzyżenia, dołożono kilka decków z nie-owcami do pomocy, kilka decków z kartami z prostymi akcjami, oddzielną planszę do wysyłki zamorskiej (coś podobnego było chyba w dodatku do pierwszej części), jakieś tory z ptaszkiem…Najlepsze w tym wszystkim są planszetki graczy z dziurkami na dyski i domki – tego brakowało w pierwszej części. Myśle, że po kilkukrotym ograniu dałoby się to ogarnąć. Tylko kto ma czas i ochotę grać dwa razy w to samo? No kto?

Wyniki są trochę podejrzane ale raczej prawdziwe: Błażej zagrał dobrze ale masakrycznie wolno – pod koniec gry był w niekończącej sie turze bo nie czekaliśmy na niego i robiliśmy swoje ruchy i jak kolejka dochodziła do niego to on własnie kończył swój ruch i od razu zaczynał nowy. Ja poszedłem ostro pod koniec gry w karty celów ale podczas liczenia punktów Błażej oświadczył, że źle zrozumiałem jak to działa – zamiast 9 x 3 pkt dostałem 6. Ten co tłumaczył zasady chyba zapomniał wspomnieć o tym, hehehe, PRZED GRĄ!!! Kaśka zaczeła ostro, sporo owieczek leciało do Wellington ale odpuściła chyba za bardzo statki, a to tam Błażej nabił sporo punktów. Ania (tak jak ja) odpuściła budynki i tutaj sporo straciliśmy (ja sie nie martwiłem bo miałem dużo kart celów, hyhy). Błażej narobił miliony punktow na tych żetonach zagrożeń, myśmy nawet na to nie patrzyli. Zresztą pod koniec, nikt już nie kontrolował co sie dzieje. Warto jednak wspomnieć o próbie zabicia muchy: robal wlazł na planszę i Kaśka rozdupcyła układ pionków waląc pięscią w biedne zwierzę…Układ moich statków wydawał się bardzo dziwny po tym ale już nikt nie miał głowy do poprawek.

Podobno pękły tylko 3 flaszki wina ale ja chyba widziałem 4…Gra na pewno do zagrania jeszcze kiedyś, a ja sie zastanawiam czy nie sprzedać mojej edycji teraz bo ta ma wszystkiego wiecej, lepiej ale chyba też dłużej. Ciekawe czy ktoś/coś nas przekona w przyszłości żeby zagrać….???

W kolejce jeszcze wiecej nowych gier oczekujących na jednorazowe zagranie!

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *